Jako nastolatek żyłem filmami o ninja. Wypożyczane na straganach, wymieniane na giełdzie kasety VHS z obrazami, których gwiazdami byli <a href="http://www.filmweb.pl/Person?id=130692"
Jako nastolatek żyłem filmami o ninja. Wypożyczane na straganach, wymieniane na giełdzie kasety VHS z obrazami, których gwiazdami byli Sho Kosugi albo Michael Dudikoff nazywany przez krytyków "Jamesem Deanem filmów o ninja", dostarczyły mnie i moim kolegom niezapomnianych wrażeń. Z oczywistych zatem powodów z niecierpliwością oczekiwałem polskiej premiery japońskiego "Shinobi" - miłosnej opowieści ze sztuką ninjitsu w tle. Akcja filmu rozgrywa się w XVII-wiecznej Japonii w czasach kiedy krajem rządzi szogun Tokugawa Ieyasu - założyciel potężnej dynastii Tokugawa. Zagrożeniem dla trwającego od kilku lat na wyspie pokoju są dwa klany wojowników ninja - Tsubagakure i Koga, które choć szczerze się nienawidzą, to jednak honorują wymuszony na nich przed laty rozejm. W wyniku intrygi uknutej przez szoguna pakt zostaje zerwany, a klany stają do krwawej walki. Przewodzą im piękna Oboro i Koga Gennosuke - sekretni kochankowie, których miłość zostaje poddana okrutnej próbie. Inspirowany szekspirowskim "Romeo i Julią" scenariusz "Shinobi" powstał w oparciu o powieść Futaro Yamady "Kouga Ninpou Cho". Jest to już druga ekranizacja tej książki. Pierwszą był zrealizowany w ubiegłym roku serial anime "Basilisk: The Kouga Ninja Scrolls", do którego "Shinobi" w wielu miejscach nawiązuje. Film na pewno nie rozczaruje fanów azjatyckich produkcji. W "Shinobi" znajdą oni bohaterów obdarzony supermocami, umalowanych bishonenów, niesamowite sceny walki oraz bardzo "japońską" historię skonstruowaną wokół rygorystycznie pojmowanych przez mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni pojęć honoru i odpowiedzialności. Mimo pewnej hermetyczności fabularnej "Shinobi" jest produkcją wyrastającą z gruntu światowej kultury masowej. Wyjątkowe moce wojowników przywodzą na myśl umiejętności amerykańskich bohaterów komiksowych: Wolverine'a czy Trującego Bluszczu, podróżujący przy wykorzystaniu lin i łańcuchów ninja przypominają fruwającego nad nowojorskimi ulicami Spider-Mana, a jeden z bohaterów filmu nazywa się Hattori Hanzo, dokładnie tak samo jak kluczowa postać z "Kill Billa" Quentina Tarantino. Historia nieszczęśliwej miłości Oboro i Koga została brawurowo sfilmowana przez Masasai Chikamori i opatrzona niezłą, choć miejscami zbyt pompatyczną muzyką Taro Iwashiro. Jedyne co przeszkadza w "Shinobi", to bardzo przeciętne efekty cyfrowe odbierające wielu scenom ich rzeczywisty rozmach. Widoczne są w "Shinobi" liczne nawiązania do poetyki anime. Wiele scen w filmie zostało tak zrealizowanych, że do złudzenia przypominają sekwencje jakie zobaczyć możemy w japońskich produkcjach animowanych, jak choćby pokazywane na tle księżyca sylwetki unoszących się w powietrzu wojowników. Na tle hollywoodzkich produkcji dominujących latem na naszych ekranach "Shinobi" stanowi interesujące urozmaicenie. Udane połączenie historii miłosnej z wypełnionym efektami kinem walki na pewno znajdzie swoich zwolenników wśród fanów mangi, anime i azjatyckiego kina.